Jak nie kijem go to Hitlerem
Dodane przez bosman dnia 24.08.2012 11:36:09

 

W sprawie honorowej postąpiłeś jak kacyk, który praw honoru nie szanuje i zapomina, że honor należy do ludzi personalnie, a nie urzędowo ,

Józef Piłsudski do Stanisława Wojciechowskiego


W związku z kolportowanymi w ostatnich dniach oszczerstwami na temat przewodniczącego ZZPRC ZA „Puławy” SA czas przerwać milczenie, bo wydaje się, że kilka faktów, o których poniżej, umknęło osobom szafującym tymi, ich zdaniem, ciężkimi oskarżeniami. Sprawa wygląda następująco.


Treść rozszerzona

Kto wpuścił Synthos?

Przede wszystkim przypominamy, że słowa Marka Kozieła dotyczące Synthosu są powtórzeniem oskarżeń, które na dwa dni po ogłoszeniu wezwania wysunął wobec ZZPRC przewodniczący rady nadzorczej Zakładów Azotowych „Puławy” SA. To on w swoim przemówieniu w radiowęźle wskazał kierunek walki o zakłady. Jak widać z jakiegoś powodu całą energię skierowano na poszukiwania wroga wewnętrznego, zamiast zająć się realną pracą na rzecz obrony puławskich „Azotów” przed zakusami Synthosu. Dlaczego?

Zarzut postawiony ZZPRC, że strajk inspirowany był przez zarząd Synthos jest nie tylko nieprawdziwy, ale i nielogiczny. Bo fakty wskazują na coś zupełnie odwrotnego. Stąd zapewne zmasowany atak i głośny krzyk na zasadzie: „Łapać złodzieja”, wykrzykiwany przez winowajcę złapanego za rękę. Przypominamy, że spór zbiorowy wszczęły wszystkie organizacje związkowe działające w Zakładach Azotowych „Puławy” SA. W trakcie trwania sporu kilku działaczy zgodziło się na współpracę z zarządem spółki, odwracając się od pracowników. W tym momencie złamana została jedność związkowa. Nie dziś – jak próbują przekonywać winowajcy. Następnie swoimi działaniami zarząd zakładów i działacze związkowi, wysuwający oskarżenia o współpracę ZZPRC z oświęcimską firmą, doprowadzili do stłumienia strajku. Grali na eskalację konfliktu, chociażby tym, że to cztery wyłamujące się ze strajku związki zawodowe nie zgodziły się na wynegocjowany przez Komitet Strajkowy kształt podwyżek.

Gdy my staliśmy pod bramą nr 1, oni cynicznie odrzucili efekt negocjacji. Gdyby zostało to ogłoszone zebranym pod bramą, mogłoby dojść do linczu. ZZPRC nigdy jednak nie prowokował do rozwiązań siłowych i nigdy nie łamał jedności związkowej. Pamiętamy, że kilka dni później pozostałe związki nie miały takich zahamowań i brutalnie zaatakowały, wraz z wykorzystanymi w ten sposób pracownikami biur i „dniówkowymi”, biuro ZZPRC. Aby wymusić zakończenie zawieszonego strajku.

Co im przeszkadzał zawieszony strajk i trwający spór zbiorowy? Przecież ZZPRC zgodziło się na podwyżki i walczyło dalej o sprawy dotyczące bezpieczeństwa fizycznego i psychicznego pracowników? Otóż w chwili, gdy trwał formalnie strajk, Synthos nie mógł ogłosić wezwania na zakład. Zatem wygląda na to, że to zarząd Zakładów Azotowych „Puławy” SA realizował strategię narzuconą mu przez właściciela, czyli Skarb Państwa, a ta jest taka, że „Puławy” należy sprzedać. Do realizacji tego celu wykorzystano łasych na etaty dla rodzin i najbliższych współpracowników działaczy, których rękami dokonano rozbicia jedności związkowej i stłumienia strajku. Wykorzystano cynicznie pracowników biur i „dniówkowych”, którzy nieświadomie sami wpuścili sobie zagrożenie do zakładu. Dziś trwa proces zakłamywania tych wydarzeń. Stąd znana z minionego okresu walka z wrogiem wewnętrznym – by odwrócić uwagę od meritum.

Reguła Godwina - argumentum ad Hitlerum

Istnieje reguła, że w przeciągającej się dyskusji wcześniej czy później pojawi się porównanie jednej ze stron do Hitlera lub nazizmu. W 2007 roku „The Economist” stwierdził, że „w większości dyskusji dobrą zasadą jest, że pierwsza osoba, która wyzwie drugą od nazistów, automatycznie przegrywa dyskusję". Dlatego, że jest to oznaką słabości i braku argumentów.

Ale to nie pierwszy raz, gdy wysunięto argumentum ad Hitlerum w stosunku do przewodniczącego ZZPRC ZA „Puławy” SA. W 2005 roku oskarżenia o faszyzm pojawiły się na okoliczność badania pracowników straży pożarnej wariografem. Wówczas te oskarżenia podniosła „Solidarność”. Dzisiejszy przewodniczący „Solidarności” Andrzej Jacyna przed sądem oskarżył Sławomira Wręgę o propagowanie faszyzmu. Bezskutecznie. Po 7 latach ta argumentacja wraca. I to w dziwnych okolicznościach. Podczas pikiety zorganizowanej wraz z przedstawicielami Obozu Narodowo-Radykalnego, który z oskarżeniami o propagowanie faszyzmu boryka się na co dzień. Ale to nie sprzymierzeńcy Wręgi, a Jacyny. Czyżbyśmy znów mieli do czynienia ze wspomnianą zasadą „Łapaj złodzieja”?

Te ataki, z którymi mamy do czynienia przez ostatnie miesiące, a nasilające się w ostatnich dniach, to nic innego jak tylko przejaw bezsilności. Jest to także prowokacja przygotowana na okoliczność spotkania przedstawicieli ZZPRC z Puław, Polic i Tarnowa z ministrem skarbu. Wydaje się, że niektórzy działacze hołdują zasadzie après nous, le déluge, czyli po nas choćby potop, sformułowanej przez kochankę Ludwika XV, która marnotrawiła pieniądze państwowe na huczne zabawy w Wersalu i nakłaniała króla do rozrzutności. Skoro kończy się układ, w którym doskonale funkcjonują niektórzy działacze, reprezentujący raczej pracodawcę niż pracowników, to niech się skończy dla wszystkich. Też dla niepokornych pracowników produkcji, którzy śmieli strajkować. No ale czego spodziewać się po łamistrajkach?