Cała prawda
Dodane przez Marek-ZZPRC dnia 09.09.2012 13:04:17

Cała prawda o Witoldzie Głosie






Treść rozszerzona


W związku z tym, że tzw. „nieznani sprawcy” - można się domyślać, że zwolennicy Wojciecha Kozaka bądź Jacka Wójtowicza – rozrzucili po terenie zakładów paszkwilancką ulotkę na temat Witolda Głosa, czujemy się w obowiązku odpowiedzieć na zawarte w niej kłamstwa.


Wydaje się, że niektórym „działaczom”, o których w czasie niejednej próby nikt nie słyszał, przeszkadza, że Witek ma przeszłość opozycyjna związaną z Solidarnością. Zatem starają się w nieudolny sposób go zdyskredytować, popełniając jednak obrzydliwość. Informujemy zatem, że podczas trwania stanu wojennego, ci mniej tchórzliwi działacze, o których większość z Was jedynie czytała w gazetach, zajęli się pracą opozycyjną. Za tę działalność spotykały ich często represje. Jedną z nich był masowy pobór do wojska, a tych, którzy nie mieli odpowiedniej kategorii, wcielano do innych struktur. Po to, by wyłączyć ich z pracy opozycyjnej, aby ich upodlić i upokorzyć. Istniała jeszcze jedna forma represjonowania działaczy. Internowanie. Jednym z ośrodków, w których przetrzymywano internowanych był Czerwony Bór.


Twórców paszkwila informujemy, że Czerwony Bór nie był ośrodkiem szkoleniowym, a miejscem przetrzymywania osób uznanych za niebezpieczne przez Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, w czasie obowiązywania stanu wojennego w PRL na mocy dekretu Rady Państwa. Istniały także Wojskowe Obozy Specjalne powołane w 1982 roku, które stanowiły ukrytą formę internowania pod pozorem powołania na dodatkowe przeszkolenie do wojska. W 2012 rozpoczął m.in. się proces Floriana Siwickiego i dwóch innych generałów LWP w sprawie akcji "Jesień 82", polegającej na powoływaniu opozycjonistów wytypowanych przez SB na fikcyjne ćwiczenia wojskowe. Zatem pisanie, że Witek przebywał na obozie szkoleniowym w Czerwonym Borze, to jak pisanie, że Witold Pilecki przebywał na obozie Ochotniczych Hufców Pracy w Auschwitz. Bo przecież na bramie napisali, że praca czyni wolnym.


Dziwi nas, że dziś, po trzydziestu latach od tamtych wydarzeń, „działacze związkowi” potrafią jeszcze kpić z ludzi, którzy wówczas walczyli o wolną Polskę i byli za to represjonowani. Do tego trzeba więcej odwagi niż do napisania w ubeckim stylu ulotki i anonimowo rozkolportowania jej w zakładzie pracy. W stanie wojennym obok bohaterów były także osoby, które w podobny sposób dyskredytowały działalność opozycyjną. Dziś sami wystawiacie sobie świadectwo, do której grupy mentalnie wam bliżej.


Odpowiadając na kolejne zarzuty przypominamy, że twórcom paszkwila podczas strajku znów zabrakło odwagi i nie mogli widzieć, kto siedzi przy stole negocjacyjnym. Stojący pod bramą nr 1 widzieli, kto był członkiem delegacji. Zapytajcie ich, skoro kwestionujecie słowo pisane.


Witold Głos ma tę przypadłość, że potrafi mówić prawdę w oczy. Nie chowa się za cudzymi plecami, ale ma tę szlachetną umiejętność rozumienia, czym jest przyzwoitość. Stąd jego działalność opozycyjna w stanie wojennym, za którą zapłacił internowaniem, a także dzisiejsza, za którą dziś jest opluwany przez anonimowych niegodziwców. Mając ugruntowane zasady i ukształtowany kręgosłup moralny bez strachu potrafił powiedzieć prezesowi firmy, która chciała kupić nasz zakład: „Nie chcemy tu Pana”. Gdyby był koniunkturalistą zapewne stchórzyłby i na spotkaniu się nie pojawił, ale w zamian rozrzucił po zakładzie w Oświęcimiu ulotki, informujące, że prezes tamtejszej firmy „stoi tam gdzie stało ZOMO”. Ale to nie w stylu ludzi silnych i uczciwych.