Okres ten trwa powiedzmy trzy, a mo¿e nawet sze¶æ miesiêcy (w przypadkach szczególnie z³o¿onych stanowisk dopuszczalne jest jego przed³u¿enie nawet do jednego roku). W tym czasie pracownik wykazuje siê swoimi zdolno¶ciami, umiejetno¶ciami i zaanga¿owaniem. Tym samym daje on prze³o¿onym mo¿liwosc podjêcia w³a¶ciwej decyzji w kwestii, czy nadaje siê do przewidzianych dla niego zadañ, czy nie. Je¶li nie, to bez sentymentów pracodawca rozstaje siê ze sta¿yst± i niezw³ocznie przystêpuje do poszukiwania nowego kandydata do pracy. Je¿eli jednak prze³o¿eni dojda do wniosku, ¿e m³ody pracownik w pe³ni spe³nia ich oczekiwania, a tak¿e jest przydatny dla firmy i rokuje nadzieje na przysz³o¶æ, to nic nie powinno staæ na przeszkodzie, aby podpisaæ z nim umowê o pracê na czas nieokre¶lony, na godziwych warunkach, zgodnie z zapisami ustawy Kodeks Pracy.
Tymczasem zobaczmy, jak to jest w powa¿nym przedsiêbiorstwie, które wszêdzie mieni siê byæ wiod±ca firm± w bran¿y, i to nie tylko na skalê europejska, czyli w Zak³adach Azotowych „Pu³awy” S.A. Otó¿ zgodnie z powszechnie przyjêt± zasad±, nowego pracownika zatrudnia siê tu na czas okre¶lony na okres trzech lub sze¶ciu miesiêcy. Jest jak najbardziej zrozumia³ym i w nikim nie wzbudza sprzeciwu, kiedy po stosunkowo gêstym odsiewie m³ody pracownik o odpowiednim przygotowaniu zawodowym dostaje umowê na czas okre¶lony. Ciekawostk± jest jednak dalszy rozwój wypadków. I tak: po przebytym szkoleniu, a tak¿e po zaliczeniu niezbêdnych egzaminów prze³o¿eni podejmuj± decyzjê o zawarciu z danym pracownikiem sta³ej umowy. I co sie dzieje? Biuro Personalne przysy³a nastêpny anga¿, ale ... na czas okre¶lony – najczê¶ciej na okres jednego roku. Pracownik dalej siê szkoli, pog³êbia swoj± wiedzê zawodow±, zalicza kolejne, niezbêdne egzaminy stanowiskowe z nadziej±, ¿e wreszcie pracodawca podpisze z nim umowê na czas nieokre¶lony. A tu znowu niespodzianka – otrzymuje on nastêpny anga¿, na którym widnieje kolejny termin – najczê¶ciej kilkuletni np. do koñca 2008 lub 2009 roku. Jak taki proceder móg³ zafunkcjonowaæ w tak powa¿nej gie³dowej spó³ce?
Otó¿ przed blisko dwoma laty by³y cz³onek zarz±du nadzoruj±cy Biuro Personalne, obecnie pose³ W³odzimierz Karpiñski dokona³ „zaci±gu warszawskiego” i sprowadzi³ do Pu³aw pani± Karolinê Radziszewsk±. Ta z kolei zaczê³a wprowadzaæ w ¿ycie teoretyczne metody zarz±dzania personelem, zgodnie z przekonaniem, ¿e im pracownik mniej trwale zwi±zany jest z firm±, tym ta ma siê lepiej. Tak na marginesie, ciekaw jestem, co inne autorytety w obszarze zarz±dzania zasobami ludzkimi powiedzia³yby na takie koncepcje? Tymczasem pani Karolina jak kometa zab³ys³a na naszym niebie i ... znik³a. Pozosta³ nam jedynie jej spadkobierca, który pod równie nowatorskim mecenatem prezesa Kwiatkowskiego, kontynuuje przyjêt± przez swoj± poprzedniczkê liniê. Pytanie wcia¿ jednak pozostaje: Czemu ma s³u¿yæ taka polityka? Pisalismy wielokrotnie o tym, ¿e sami nie znajdujemy odpowiedzi na to pytanie. I nikt te¿ nie potrafi nam na nie odpowiedzieæ. Wszyscy rozs±dni ludzie ³atwo znajduj± argumenty przeciw takiemu rozwi±zaniu.
Jak siê sprawy maj± na dzi¶? Zaniepokojeni pojawieniem siê opisanego zjawiska, jak równie¿ ponaglani przez dotkniêtych nim m³odych,warto¶ciowych pracowników (bo zapewne tylko tacy dostali propozycje przed³u¿enia umów na kolejne lata) zwrócili¶my siê do szefowej Biura Personalnego z pro¶b± o definitywne za³atwienie tego problemu. Pani Karolina wiosn± ubieg³ego roku zapewnia³a nas, ¿e spraw± zajmie siê zaraz po wakacjach. Powiedzielismy: OK. Minê³o kilka miesiêcy i oto pojawi³a siê kolejna przeszkoda: przewidywany na wrzesieñ, a nastêpnie na pa¼dziernik debiut gie³dowy zak³adów spowodowa³, ¿e wierz±c w dobre intencje pani personalnej, zgodzili¶my siê poczekaæ jeszcze „chwilê”.
Niestety los sp³ata³ nam figla. Pani Karolina tak szybko, jak siê pojawi³a w naszej firmie, tak samo szybko z niej znik³a. Tymczasem wyborcy swoim nieskrêpowanym wyborem odebrali na szanownego W³odzimierza Karpiñskiego. Podczas spotkania 5 listopada 2005 r. zapytali¶my obecnego ju¿ tylko cia³em pana pos³a, jak równie¿ prezesa Kwiatkowskiego o to, z kim mamy siê kontaktowaæ w tej sprawie, podobnie zreszt± jak i w innych sprawach pracowniczych. Odpowiedzieli, ¿e oczywi¶cie z ja¶nie panuj±cym zarz±dem. Kolejne spotkanie, ju¿ bez udzia³u pana pos³a, odby³o siê 4 grudnia. I wówczas to pan prezes zrobi³ wielkie oczy i jak zwykle zaskoczony poprosi³ o przedstawienie problemu.
Po ustnym wyja¶nieniu, na czym polega jego istota, poprosi³ o przekazanie mu przyk³adów na potwierdzenie stanu faktycznego. Mimo, ¿e Biuro Personalne jednym klikniêciem klawisza mog³oby wyszukaæ wszystkich takich pracowników, to jednak ja „na piechotê” tj. przez telefon i nie tylko, pozbiera³em dane kilku osób i przekaza³em je prezesowi. Przekaza³em wszystkie posiadane w tej kwestii informacje przekonany o dobrej woli zarz±du. I znowu przysz³o nam czekaæ.
Tymczasem nasta³ nowy 2006 rok. O¶mieleni rozmow± z cz³onkiem zarz±du Mieczys³awem Wiejakiem, a zaniepokojeni kolejnymi tygodniami milczenia ze strony prezesa wystosowalismy do zarz±du oficjalne pismo podpisane przez wszystkie organizacje zwi±zkowe. I tu nastapi³o co¶, czego nie mo¿emy zrozumiec. Zarówno prezes Kwiatkowski jak i Mieczys³aw Wiejak w bezposrednich rozmowach wyra¿ali swoje zdziwienie oraz niezrozumienie dla stosowanych praktyk. Mimo to, spraw± siê nie zajêli. Podobno zlecili j± do przeanalizowania Biuru Personalnemu. Zatem fachowcy od polityki kadrowej zatrudnieni w tej jednostce maj± siê wypowiedzieæ w sprawie. Chyba w charakterze ekspertów...
Pozostawiam te kwestie bez komentarza.
Marek Goldsztejn
· Napisane przez bosman
dnia 15.03.2006 02:32 ·
0 komentarzy ·
2117 czytaÅ„ ·