Dlaczego pracodawcy nie p³ac± swoim pracownikom wiêcej? Dlatego, ¿e mog±. W Polsce istnieje ciche spo³eczne przyzwolenie na to, by eksploatowaæ za pó³ darmo pracê innych. Nie godzimy siê na to - pisze dzia³acz zwi±zkowy z Zak³adów Azotowych “Pu³awy”. Nasz kolega Marek Goldsztejn zabra³ g³os w debacie Forbesa na temat warunków pracy i p³ac.
Chcia³bym podziêkowaæ za to, ¿e “Forbes” tekstem “Zanim wy¶miejecie zwi±zkowców” rozpocz±³ debatê o warunkach pracy w Polsce. Piszê to nie tylko jako zwi±zkowiec, ale przede wszystkim jako pracownik du¿ej fabryki o ¶wiatowych aspiracjach, jednak zlokalizowanej na prowincji, wiêc raczej z prowincjonalnymi wynagrodzeniami. Pracujê w Zak³adach Azotowych “Pu³awy”, nale¿±cych do Grupy Azoty. Firma jest kontrolowana przez Skarb Pañstwa, a co za tym idzie – zarz±dzana przez pracowników najemnych, takich samych jak ci, którzy pracuj± np. na produkcji. Ale zachowuj±cych siê tak, jakby¶my pochodzili z innej, gorszej planety.
Gdy zabieramy g³os w dyskusji o wynagrodzeniach, ze strony osób zasiadaj±cych we w³adzach spó³ki s³yszymy argumenty, które s± dla nas kompletnie niezrozumia³e. Zarzuca siê nam, ¿e w porównaniu do innych zak³adów na Lubelszczy¼nie, jak te¿ na tle pozosta³ych podmiotów wchodz±cych w sk³ad Grupy Azoty, nasze zarobki s± i tak wysokie. Nie mamy wiêc prawa upominaæ siê o wiêcej, a je¶li nam siê nie podoba, to mo¿emy siê zwolniæ, bo na nasze miejsce s± setki chêtnych. Pu³awskie „Azoty” s± najwiêkszym pracodawc± w regionie. I niestety dyktuj± warunki. Najni¿sze wynagrodzenie w Zak³adach Azotowych „Pu³awy” SA wynosi dzi¶ mniej ni¿ np. w Biedronce. Nikt jednak, poza pracownikami spó³ki, nie oburza siê na to, ¿e cz³onkowie zarz±du i rady nadzorczej otrzymali ostatnio podwy¿ki… podwajaj±ce ich wynagrodzenia. Tu ju¿ nie dzia³a zasada - któr± w rozmowach z przedstawicielami za³ogi przywo³uj± w³adze spó³ki - ¿e przecie¿ inni maj± gorzej, wiêc powinni¶my byæ solidarnie biedni.
Pu³awy s± dzi¶ miejscem, gdzie powstaj± coraz to nowe sklepy wielkopowierzchniowe i nowoczesne obiekty u¿yteczno¶ci publicznej. Obecno¶æ zak³adów zatrudniaj±cych trzy tysi±ce osób, których pensje pozwalaj± na co¶ wiêcej ni¿ tylko kupno najwa¿niejszych produktów, napêdza koniunkturê. Mam jednak nieodparte wra¿enie, ¿e prost± drog± zmierzamy do sytuacji, z jak± mamy do czynienia chocia¿by w nieodleg³ym Kra¶niku. To niewiele mniejsze od Pu³aw miasto od czasu utworzenia Centralnego Okrêgu Przemys³owego zwi±zane jest z przemys³em zbrojeniowym. W maju tego roku tamtejsza Fabryka £o¿ysk Tocznych zosta³a przejêta przez Chiñczyków, co przez ministra skarbu og³aszane by³o jako sukces. Jednak gdy pracownicy poprosili go o pomoc w negocjacjach pakietu socjalnego, us³yszeli, ¿e to ju¿ problem ich i nowego w³a¶ciciela. Zwi±zkowcy dogadali siê wiêc po kilku miesi±cach bez pomocy z zewn±trz i zamiast spodziewanych podwy¿ek na poziomie 250 z³, dostan± od przysz³ego roku ponad po³owê mniej, czyli po 120 z³. Zaproponowano im tak¿e bonus prywatyzacyjny na ¿enuj±co niskim poziomie 1000 z³ (w energetyce kilka lat temu te bonusy dochodzi³y nawet do kilkunastu tysiêcy z³). Tak wiêc po podwy¿kach jest szansa, ¿e poziom wynagrodzenia pracownika w jednej z wiêkszych fabryk na Lubelszczy¼nie zbli¿y siê do 2 tys. z³.
¯yjemy w zjednoczonej Europie, której podstaw± jest swobodny przep³yw kapita³u i ludzi. Jak to wygl±da z punktu widzenia miasta le¿±cego na prawym brzegu Wis³y? Pu³awska fabryka doskonale radzi sobie na rynkach europejskich. Jak ju¿ wspomnia³em, jest jednym z liderów w bran¿y. Co jednak zauwa¿amy, gdy przyjrzymy siê podobnym spó³kom za nasz± zachodni± granic±? Praca, któr± wykonuj± ich pracownicy, jest podobna do naszej, wytworzony towar lokowany jest na tych samych rynkach ¶wiatowych (Polska sta³a siê du¿ym eksporterem), koszty produkcji (tj. ceny surowców, energii itp.) s± bardzo zbli¿one do naszych, tylko koszty pracy ci±gle s± bardzo ró¿ne. Dlaczego za tê sam± pracê w podobnych warunkach nasi koledzy mog± dostawaæ trzy tysi±ce euro, my za¶ dostajemy trzy tysi±ce z³? Czy to nasza jedyna przewaga konkurencyjna? Tylko tani pracownik ma dawaæ przewagê naszej gospodarce? Wydaje mi siê, ¿e to fa³sz, bo gdyby tak by³o, to gdzie s± te wielkie fabryki, które siê do nas przenosz± ze wzglêdu na niskie koszty? Jak d³ugo ma trwaæ ten eksperyment? Mo¿e ustalmy koszty pracy na dolara dziennie i b±d¼my konkurencyjni dla Bangladeszu? O to nam chodzi?
Raczej nie. Bo gdyby o to chodzi³o, to dzi¶ menad¿erowie nie porównywaliby swoich zarobków do zarobków kolegów w spó³kach zagranicznych. Zatem równanie w dó³ nie jest metod±. Dlaczego wiêc pracodawcy nie p³ac± swoim pracownikom wiêcej? Dlatego, ¿e mog±. W Polsce istnieje ciche spo³eczne przyzwolenie na to, by eksploatowaæ za pó³ darmo pracê innych. Nie uwa¿am, ¿eby to by³o normalne i mo¿liwe do zaakceptowania. Ludzie widz±, ¿e czym innym jest jednak czas kryzysu, kiedy solidarnie zaciskamy pasa, maj±c na uwadze stabilno¶æ finansow± firm, które nas zatrudniaj±, a czym innym sytuacja, w której mened¿erowie podwajaj± swoje wynagrodzenia, a nam zamra¿aj± pensje, t³umacz±c to naszym dobrem i rozwojem kultury dialogu. Niestety przyk³ad idzie z góry i tak, jak wygl±da dialog spo³eczny w Komisji Trójstronnej, tak te¿ wygl±da w zak³adach pracy. Propagandowo pracownicy i ich przedstawiciele przedstawiani s± jako grupy roszczeniowe, ale mam propozycjê - zajrzycie do naszych portfeli. Drogi (nomen omen) zarz±dzie Zak³adów Azotowych Pu³awy - firmy, która rok w rok przynosi kilkaset milionów z³otych zysku - trochê nas nie doceniacie, p³ac±c za nasz± ciê¿k± i starann± pracê jedn± trzeci± tego, co otrzymuj± nasi koledzy z Zachodu.
Nie godzimy siê na taki stan rzeczy. W ubieg³ym roku w Pu³awach dosz³o do strajku. Niezadowolona za³oga w referendum powiedzia³a „do¶æ” polityce p³acowej i sposobowi zarz±dzania spó³k±. To, co zdaniem za³ogi dzia³o siê w naszej firmie, koresponduje w jaki¶ sposób z artyku³em Miros³awa Barszcza pt. “Folwark polski”, który ukaza³ siê w serwisie Forbes.pl pod koniec wrze¶nia jako g³os we wspomnianej dyskusji. W naszym zak³adzie stosowana by³a metoda zarz±dzania polegaj±ca na prowadzeniu ci±g³ej zmiany organizacyjnej. Przenoszono zakresy obowi±zków z komórki organizacyjnej na komórkê i przysy³ano, my to nazwali¶my „normowszczyków”, wykazuj±cych, ¿e w danym miejscu w nowej strukturze wystêpuje za du¿e zatrudnienie. Wówczas kierownik mia³ za zadanie wskazaæ, kto z pracowników jest „ponad zapotrzebowanie”. Ta metoda, zdaniem za³ogi, mia³a za zadanie m.in. zastraszanie innych pracowników. Ka¿dy widzia³, ¿e kolega nagle traci³ grunt pod nogami i musia³ udowodniæ, ¿e jest potrzebny i ¿e jest czê¶ci± zespo³u. Rzeczywi¶cie, tak jak to opisuje Barszcz, czê¶æ za³ogi mog³a czuæ siê bardziej jak z³o koniecznie, a nie czê¶æ jednego organizmu tworzonego przez kadrê zarz±dzaj±c± i pracowników produkcji.
Tego rodzaju praktyki zawracaj± nas ze ¶cie¿ki rozwoju cywilizacyjnego i cofaj± do XIX w. Nie potrzebujemy wiele. Nie mówimy o rewolucyjnych rozwi±zaniach. Ale koszty pracy nie mog± byæ kszta³towane w firmie na poziomie 3 proc. wszystkich kosztów, bo to niesprawiedliwe i pachnie kolonializmem. Chcemy za dobr± pracê otrzymywaæ godziw± p³acê. Tak±, która zapewni bezpieczeñstwo i pozwoli planowaæ prokreacjê, a nie emigracjê. Nie tylko w Warszawie, Poznaniu czy we Wroc³awiu. Tam, gdzie nie docieraj± autostrady, te¿ ¿yj± ludzie, którzy musz± jako¶ zwi±zaæ koniec z koñcem. |